Mogłoby się wydawać, że gdy padamy ofiarą przemocy, naszą naturalną reakcją obronną jest walka lub ucieczka. W rzeczywistości każdy z nas w obliczu zagrożenia przyjmuje odmienną strategię radzenia sobie z trudną sytuacją. Niekiedy usprawiedliwiamy sprawcę, budząc tym samym szok i niedowierzanie w swoim otoczeniu. Nasze “nietypowe” zachowanie tłumaczy syndrom sztokholmski w związku. Pojawia się on u wielu osób, które utkwiły w toksycznych relacjach. Mimo wsparcia ze strony swojego otoczenia nie potrafią ich zakończyć.  Syndrom sztokholmski – co to jest i jak powstaje?

Czym jest syndrom sztokholmski?

Syndrom sztokholmski to stan, w którym osoba doświadczająca przemocy usiłuje usprawiedliwiać jej sprawcę. Tłumaczy i racjonalizuje jego krzywdzące zachowanie zarówno przed sobą, jak i przed innymi. Jej postawa wynika z przywiązania do oprawcy. Choć próba bronienia kata wydaje się irracjonalna na pierwszy rzut oka, to stanowi mechanizm obronny naszej psychiki. Ta stara się nas chronić przed konfrontacją z prawdą, która jest niebezpieczna.

Po raz pierwszy syndrom sztokholmski opisano w latach 70. ubiegłego wieku. Doszło wówczas do pewnego zdarzenia, które wstrząsnęło opinią publiczną. W sierpniu 1973 roku dokonano napadu na bank w Sztokholmie. Sprawcy przez 6 dni przetrzymywali jego pracowników jako zakładników, chcąc wywrzeć presję na policji i uzyskać spełnienie swoich żądań. W tym czasie ofiary mocno przywiązały się do przestępców. Porwana kobieta nawet zaręczyła się z jednym z nich, a jej kolega postanowił zebrać pieniądze na wynagrodzenie dla prawników, którzy mieli ich bronić w sądzie. Szwedzi nie rozumieli, dlaczego ofiary napadu, które były przetrzymywane w banku wbrew swojej woli, stanęły po stronie sprawców.

Napad na bank w Szwecji zapoczątkował serię badań, które opisały i wyjaśniły syndrom sztokholmski. Dziś mówi się o nim m.in. w sprawie Nataschy Kampusch, która w wieku 10 lat została uprowadzona przez mężczyznę, który przetrzymywał ją w swoim domu i wielokrotnie gwałcił. Gdy w 2006 roku kobiecie udało się uciec, czuła się winna za to, że sprawca odebrał sobie życie. Kampusch wielokrotnie zaprzeczała, że rozwinął się u niej syndrom sztokholmski. 

Syndrom sztokholmski w związku stanowi często spotykany problem wśród ofiar przemocy psychicznej, fizycznej i seksualnej. Tłumaczy, dlaczego wiele kobiet nie potrafi odejść od sprawcy i godzi się na złe traktowanie. Wspomniany mechanizm obronny może ujawnić się także w relacjach zawodowych i rodzinnych.

Syndrom sztokholmski w małżeństwie

Objawy syndromu sztokholmskiego

Przywiązanie ofiary do sprawcy przemocy wydaje się zaskakujące. Wielu z nas nie rozumie, jak można kochać i usprawiedliwiać osobę, która zadaje ból. To na pozór irracjonalne zachowanie doskonale tłumaczy syndrom sztokholmski. Objawy, jakie daje, są następujące:

Omawiając syndrom sztokholmski, warto wspomnieć o tym, że:

Syndrom sztokholmski – przyczyny

Syndrom sztokholmski w związku pojawia się jako mechanizm obronny. Nasza psychika stara się nas chronić najlepiej, jak potrafi. Istnieją 3 główne reakcje obronne: walka, ucieczka i zamieranie. Niektórzy, w tym Erika Shershun (autorka książki “Uleczyć traumę seksualną”), wyróżniają jeszcze jeden, czyli “przymilanie”. 

Kiedy znajdujemy się w sytuacji zagrożenia, która przewyższa nasze zasoby, wolimy założyć, że drugi człowiek nie jest do końca zły. Zwracamy uwagę na jego odruchy życzliwości, np. to, że daje nam jeść i pić, pozwala się wykąpać lub przykryć kocem. Te rodzą bowiem nadzieję, że nie spotka nas najgorsze i nie zostaniemy pozbawieni życia. Konfrontacja z prawdą wydaje się naszej psychice zagrażająca. Gdybyśmy przyznali, że drugi człowiek może nas w każdej chwili zabić/zgwałcić/sprzedać do domu publicznego, to moglibyśmy nie poradzić sobie z wszechogarniającym lękiem. Nasza psychika wie, co robi i zawsze wybiera najlepsze rozwiązanie. Wszystko to odbywa się poza naszą wolą i świadomością. 

Omawiając syndrom sztokholmski w małżeństwie, warto zwrócić uwagę na analogię, jaka występuje między nim a mechanizmem obrony rodzica. Dzieci, które wychowują się w domach skażonych przemocą, często obwiniają siebie o to, co je spotkało. Wolą wierzyć, że rodzic jest dobry, tylko to one poprzez swoje niewłaściwe zachowanie prowokują pewne zdarzenia. To daje im poczucie sprawstwa. Jednocześnie nie zostaje im odebrany fundament gwarantujący bezpieczeństwo, czyli wiara w to, że rodzic się nimi opiekuje.

Erika Shershun w swoim poradniku “Uleczyć traumę seksualną” wspomina o “przymilaniu” jako jednej ze strategii obronnych. Jednocześnie opisuje ten mechanizm bardzo ostrożnie, ponieważ zdaje sobie sprawę, że przez społeczeństwo może zostać opacznie zrozumiany. W sytuacji zagrożenia życia staramy się walczyć o przetrwanie. Kieruje nami czysta biologia. Wyjaśnia to, dlaczego niektóre ofiary przemocy seksualnej, fizycznej czy emocjonalnej są miłe dla swojego sprawcy. Nie próbują z nim walczyć, kłócić się czy uciekać. Ich mózg dokonuje szybkiej oceny, że w danych okolicznościach najlepsze jest obłaskawienie kata. Można na tym najwięcej zyskać/najmniej stracić. Zakładamy, że jeśli będziemy miłe, on nas nie uderzy lub nie zamknie w piwnicy.

Po czym rozpoznać syndrom sztokholmski w związku?

Syndrom sztokholmski w związku często pojawia się w tych relacjach, które zostały skażone przemocą lub powtarzającą się zdradą. Np. nasz partner wielokrotnie nas poniżał i uderzał w brzuch, nie potrafimy jednak od niego odejść. Uważamy, że gdybyśmy były miłe, lepiej prowadziły dom i gotowały, to uniknęłybyśmy kary. 

Partnera, który nas regularnie zdradza, tłumaczymy, odnosząc się do jego trudnego dzieciństwa. Wiemy, że, jego matka podawała mu alkohol, gdy miał 10 lat, bo chciała, żeby zasnął. Sama w tym czasie spotykała się z kochankami. On ma głębokie rany emocjonalne, dlatego nie umie zbudować zdrowej relacji, ale my to zmienimy, jeśli tylko bardziej się postaramy. Nie zamierzamy go prowokować swoim zachowaniem do zdrad. On nie może czuć się zagrożony naszą niewiernością, dlatego zrywamy kontakt ze znajomymi i krewnymi. 

Syndrom sztokholmski w związku najłatwiej rozpoznać po tym, że doświadczamy krzywdy, cierpimy, ale mimo to nie potrafimy odejść od partnera. Nieustannie go usprawiedliwiamy przed sobą i innymi. Izolujemy się od osób, których on nie lubi oraz tych, które widzą sytuację w sposób obiektywny. Chcą nam pomóc, bo wiedzą, że utknęliśmy w toksycznej relacji.

Co ciekawe, syndrom sztokholmski po rozstaniu wciąż nam towarzyszy. Nawet jeśli rozwiedziemy się z mężem, który zadawał nam ból, tęsknimy za nim. Wspominamy dobre chwile z początku związku. On przecież zabierał nas na romantyczne randki, tak pięknie wyznawał miłość. Nasza psychika w ten sposób broni się przed dysonansem poznawczym. Nasz mózg nie lubi sprzecznych sygnałów, więc promuje jedną z wersji. Woli wierzyć, że nasz eks nie był taki zły i nas kochał, ale nie umiał tego wyrazić, przez co czasem nas krzywdził. 

Pamiętaj, aby nie wcielać się w rolę terapeutki/terapeuty. Nie masz realizować misji prowadzącej do uzdrowienia Twojego partnera/Twojej partnerki. Choć trudne dzieciństwo tłumaczy jego/jej zachowanie, to go nie usprawiedliwia. Nikt nie ma prawa Cię zdradzać, bić, gwałcić ani znęcać się nad Tobą psychicznie tylko dlatego, że w domu rodzinnym doświadczył przemocy i zaniedbania. Jeśli potrzebujesz tego do domknięcia poznawczego, możesz przeanalizować zachowanie drugiej osoby, aby zrozumieć pewien mechanizm. Dużo ważniejsze jest jednak uświadomienie sobie powodu, dla którego znalazłaś/znalazłeś się w tym toksycznym związku.

Nikogo nie uleczysz swoją miłością. Jeśli doświadczasz przemocy, zadbaj o siebie. Sprawcy już nic może nie pomóc, zwłaszcza że kat często nie chce zasięgnąć specjalistycznej porady psychoterapeutycznej.

Syndrom sztokholmski objawy

Syndrom sztokholmski w związku – kogo może dotknąć?

Syndrom sztokholmski w związku może spotkać każdego i każdą z nas. Przemoc, która staje się naszym udziałem, wyzwala różne mechanizmy obronne. Niektórzy z nas usiłują się przed nią bronić lub uciekają. Inni decydują się na zamieranie lub “przymilanie”. Każda ze strategii jest dobra w określonych okolicznościach, nasz mózg po szybkiej analizie automatycznie wybiera jedną z nich.

Zauważono jednak, że niektórzy z nas łatwiej wchodzą w toksyczne związki i mają też większe predyspozycje do usprawiedliwiania przemocy, jakiej doświadczają. Wspomniany problem jest szczególnie widoczny wśród osób, które pochodzą z dysfunkcyjnych rodzin. Gdy opiekunowie stosują względem nas przemoc, często ich usprawiedliwiamy i bierzemy winę na siebie. Zdarza się również, że w trójkącie dramatycznym Karpmana wcielamy się w rolę ratowników. Uważamy, że naszym celem jest uratowanie osoby dotkniętej uzależnieniem od alkoholu czy uzdrowienie tej, która stosuje przemoc narcystyczną.

Brak dobrych wzorców rodzinnych sprawia, że trudniej nam zbudować zdrowy związek, aczkolwiek nasza przeszłość nigdy nie definiuje naszej przyszłości. Jeśli uświadomimy sobie pewne mechanizmy, możemy je zmienić na bardziej wspierające i adaptacyjne. Warto również popracować nad swoją samooceną i granicami, aby budować zdrowsze relacje z innymi.

Co ciekawe, na syndrom sztokholmski w małżeństwie są także narażone osoby wysoko wrażliwe, które mają świetnie rozwiniętą empatię. Wykazują one skłonność do usprawiedliwiania innych. Starają się ich zrozumieć, a to sprzyja uzależnieniu się od sprawcy przemocy. 

Jak uwolnić się od syndromu sztokholmskiego?

Syndrom sztokholmski w związku stanowi poważny problem, ponieważ skłania nas do tego, abyśmy trwali u boku sprawcy przemocy lub zgadzali się na regularne zdrady. Choć cierpimy, nie potrafimy odejść od partnera. Wzbudza w nas bowiem też przyjemne emocje. Czasem dostrzegamy w jego zachowaniu przejawy życzliwości. 

Osoby, które zmagają się z syndromem sztokholmskim, zazwyczaj nie chcą przyjąć pomocy. Nie korzystają z możliwości uwolnienia się od sprawcy. Unikają bliskich, którzy się o nich martwią i postrzegają sprawy w sposób obiektywny.

Jeśli widzisz, że bliska Ci osoba zmaga się z syndromem sztokholmskim, zaoferuj jej pomoc. Gdy odmówi, nie nalegaj, bo zerwie z Tobą kontakt. Staraj się być obok niej, wspierać ją, okazywać jej życzliwość i zrozumienie. Niewykluczone, że w pewnym momencie ona stanie się gotowa na zerwanie znajomości ze sprawcą. Wówczas będzie Ciebie potrzebowała.

Jak wcześniej wspominałam, syndrom sztokholmski po rozstaniu również daje mocno o sobie znać. Zdarza się, że jest na tyle silny, że powracamy do sprawcy przemocy. Np. tak bardzo tęsknimy za eks, że sami szukamy z nim kontaktu. Dzwonimy do niego, umawiamy się na spotkanie, zgadzamy się na powrót. 

Niektórzy z nas odchodzą z toksycznego związku, ale nie potrafią zeznawać przeciwko eks w sądzie. Nie zamierzają go pociągnąć do odpowiedzialności za przemoc, której doświadczyli. Nawet po latach wspominają go jako ukochaną osobę, która zabierała na romantyczne randki. Nie umieją skonfrontować się z trudną i niewygodną prawdą.

Jeśli dostrzegasz u siebie objawy syndromu sztokholmskiego, skorzystaj z psychoterapii. Traumatyczne zdarzenia wymagają przepracowania, ponieważ uniemożliwiają nam szczęśliwe życie. Pozostają w nas głęboko zakorzenione i sterują nami, dopóki ich nie zintegrujemy. Psychoterapeuta wyjaśni Ci, dlaczego bronisz sprawcy i darzysz go także ciepłymi uczuciami. Jeśli cierpisz na depresję lub zaburzenia lękowe, specjalista skieruje Cię do psychiatry, który przepisze Ci stosowne leki. Połączenie farmakoterapii z psychoterapią daje dobre rezultaty w przypadku syndromu sztokholmskiego.

Syndrom sztokholmski po rozstaniu

Podsumowanie

Syndrom sztokholmski to mechanizm obronny psychiki, który sprawia, że odczuwamy więź z osobą, która nas krzywdzi. Może nią być partner, rodzic lub szef. Nie potrafimy wówczas odczuwać złości za zło, którego doświadczamy. Tłumaczymy kata przed sobą i innymi, szukając mniej lub bardziej pokrętnych usprawiedliwień.

Choć sposób, w jaki reagujemy na przemoc czy regularne zdrady, wydaje się nietypowy i zaskakujący, to pełni funkcję obronną. Nasz mózg stara się nas chronić przed konfrontacją z prawdą, gdyż mogłoby to okazać się dla nas niebezpieczne. Wiara w dobre intencje sprawcy w pewnych okolicznościach zwiększa nasze szanse na przeżycie. Kiedy jednak pojawia się okazja do wyrwania się z cyklu przemocy, okazuje się trudnym do przezwyciężenia problemem.

Jeśli dostrzegamy u siebie objawy syndromu sztokholmskiego, skorzystajmy z profesjonalnej pomocy psychoterapeutycznej. Trudno samemu przepracować ten problem, dlatego potrzebujemy wsparcia doświadczonego specjalisty. Kogoś, kto wyjaśni nam nasze zachowanie i pokaże, jak w zaistniałych okolicznościach możemy reagować w bardziej adekwatny sposób.

Bibliografia:

  1. Ciccarelli S., White J.N.; Psychologia; Dom Wydawniczy Rebis, 2023
  2. Kozłowska J., Kopenhagen M.; Relacje w świecie wysoko wrażliwych; Znak Koncept, 2023
  3. Riess H.; Siła empatii; Wydawnictwo Samo Sedno, 2019
  4. Shershun E.; Uleczyć traumę seksualną; Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne, 2023
  5. Skrzypczak E.; Dlaczego on mi to robi?; Znak Jednym Słowem, 2023


partnerstwoSyndrom sztokholmski w związku